Wietnam i Kambodża na rowerze
Teraz o czwartej rano nic mądrego nie przychodzi mi więcej do głowy ponad jednym stwierdzeniem, warto podróżować, warto poznawać świat, warto samemu doświadczać i wyciągać wnioski.
W ciągu ostatniego roku w Azji Południowo-Wschodniej, a ściślej pisząc w Indochinach, a jeśli chciałbym być dokładny w Wietnamie, Kambodży i Tajlandii, spędziłem ponad półtora miesiąca swojego życia. To bardzo mało żeby poznać kraj i kulturę, ale już na tyle dużo żeby po pierwszym zachłyśnięciu się kolorami, wszelakimi zapachami, doskonałą kuchnią i tą ekscytacją która rodzi się podczas dalekich podróży, zacząć baczniej przyglądać się, zaglądać w kąciki gdzie wcześniej nie padł wzrok turysty, zastanawiać się, zadawać pytania. Im więcej poznaję z tamtej kultury i historii tym czuję że wiem mniej, dla mnie Europejczyka bardzo trudna historia tego regionu, ta najnowsze sprzed kilkudziesięciu lat wydaje się zlepkiem kilku bądź kilkunastu zdań, kilku filmów, komunałów wygłaszanych z ekrany telewizora, oraz mojego własnego osądu budowanego na niewielkiej wiedzy na ten temat. Im bardzo zagłębiam się w ten dla mnie tajemniczy świat tym chce poznawać go więcej, wiedząc już że nie jest to cudowna bajka z pocztówki a realny świat z realnymi ludźmi, ich problemami codziennymi zmaganiami, oraz walką z przeżytymi traumami. Szczególnie to czuć w Kambodży, kraju zgwałconym i prawie zabitym przez członków własnego narodu. Po uśmiechniętych ludziach w Delcie Mekongu, Khmerowie wydają się być smutni, melancholijni, zamyśleni. Ciekawi mnie co zobaczę następnym razem, na co zwrócę uwagę. Teraz o czwartej rano nic mądrego nie przychodzi mi więcej do głowy ponad jednym stwierdzeniem, warto podróżować, warto poznawać świat, warto samemu doświadczać i wyciągać wnioski.
Kamil Zinczuk